Historia powrotu.

Wróciłyśmy z Polski i nasz piękny zakwas czekał na nas w lodówce. Bo powroty z Krakowa mają zawsze w sobie wielki smutek i trzeba sobie pomóc jakąś pysznością. Najpierw trzeba było odświeżyć zakwas: mąka jest, woda też – odświeżymy go a potem pomysły mogą być róźne. “Pani Mistrzu, co będziemy gotować?“ „Pyzy“. Mówi ona, poważnie i punkt. Niech pyzy będą. Bo kiedyś namówiłam ją na pyzy na zakwasie, a ona zrobiła ogromne oczy. Przecież zakwas to zakwas, można go traktować jak mąkę samorosnącą bo jeżeli masz przepis na ciasto z kilograma mąki wystarczy odłożyć jedną trzecię mąki i zastąpić zakwasem, będzie to samo. Samo, a nie samobójstwo, jak poprawił mi komputer, ale tak właśnie na mnie Mistrz patrzył.
Tylko że potem pyzy były świetne, naprawdę świetne i teraz nie ma mowy na pyzy na drożdzach, bo te na zakwasie nie maje już czasem przeszkadzającego smaku drożdży.
Składniki czyli rozmowa z Mistrzem.
Ile dajesz mąki. No, mąki kilogram, potem dwie szklanki mleka, 20g drożdży, chyba, no bo ile jest ich w kostce? Nie wiem, tu 42g, ale Niemcy są dziwni, wiesz. W Polsce chyba 40, równo. No pół kostki daję. I Jajka? 4 jajka i co, no cukru oczywiście trzeba dać, pół szklanki wystarczy, to chodzi o smak, do smaku, bo to sama mąka i musi być trochę cukru, bo inaczej będzie niedobra a musi być dobra, no? No. A ile dać soli, dwie szczypty soli? Pół łyżeczki wystarczy. I mleko. No już mleko dałaś. No tak, to już.
Więc, po rozmowie
– 1kg. mąki
– 20g. drożdży
– 4 jajka
– pół szklanki cukru
– masła trzy łyżki.
Mistrz podgrzeje mleko, żeby nie było ani zimne ani za gorące, rozpuszcza osobno drożdże z cukrem, potem jak już mleko jest gotowe łączy z drożdżami, w osobnej misce wsypuje dwie szklanki mąki, robi dołek – bardzo ważny jest dołek! Mówią mi oczy Mistrza, a ja sama nie wiem o co dokładnie chodzi – i wlewa do tego ważnego dołka już połączone mleko z cukrem i drożdżami (albo zakwas). To powoli łyżką pomiesza, żeby powstała gęsta masa przypominająca konsystencją kwaśną śmietanę – a jeżeli mieszkacie daleko od Polski i macie wielka tęsknotę za kwaśnym mlekiem i śmietaną to jest okazja żeby sobie to przypomnieć, a jeżeli w domu są dzieci pouczyć, że kwaśna śmietana to jak schodek przed rajem, tak dokładnie wygląda.
Teraz masa musi sama leżeć, spać i rosnąć. Mistrz nie patrzy na zegarek, ale coś innego robi i rzuca okiem czy masa rośnie czy nie. To wszystko trwa przynajmniej pół godziny. Po kolorowych snach, masa może się spotkać z jajkami bo jajka czekały na nią obok – absolutnie nie w lodówce, tam dla nich za zimno, biedne. Jak razem się pobawią i się pomieszają trzeba dodać resztę mąki i sól, ale powoli, żeby nie przeszkadzać im w zabawie, żeby dobrze się miały i się nie udusiły w mące. Jak wszystko jest dobrze razem połączone i odkleja się od miski, ale nie może być za twarde bo wtedy pyzy nie popyzają, no i już. Jak ciasto jest gotowe można dodać troszeczkę roztopionego masła, bo będzie lepsze jak się ciasto błyszczy.

To wszystko leży 2 godziny, trochę więcej to zależy od temperatury kuchni.
Kiedy podwoi swoją objętość można stworzyć piękne kuleczki, czyli pyzy i zostawić jeszcze troszeczkę, żeby podrosły. A koniec z końców, Pani i Panowie, ugotować na parze. A co Pani Mistrz przygotuje żeby ugotować na parze ? – to już samo jest jak arcydzieło.

Nie są tak dobre jak kwaśna śmietana, ale dzieci je uwielbiają.