Oto dlatego “katulka”
“(…) Każdy zaś pieróg będzie mógł zawierać,
oprócz zwykłego w tych razach nadzienia, najrozmaitsze
nasze niespodzianki, które sprawiają, że każdy posiłek staje się
ciekawszy i emocji pełen, zawierając w sobie odrobinę ryzyka.
Kiedy już sie sklei, można przystąpić do części następnej,
czyli do ugniatania w rękach z reszty farszu tak zwanej katulki –
jednej – albo, kiedy dopisze szczęście i pomyślność, nawet i kilku.
Taka katulka z ręki gospodyni jest najpiękniejszym dnia ukoronowaniem,
za pracę nagrodą, wysiłku osłodą i poczęstunkiem niespotkanym
w całym świecie. Kto nie jadł katulki, nic nie wie o życiu. (…)”
Tomasz Różycki, ”Dwanaście stacji”, st.27